Romek
ArcaniA: Gothic 4

Magazyn, w którym przechowywano towary, był pełny w przeciwieństwie do tawerny. Rauter siedział przy stole obok okna z kilkoma towarzyszami z gildii wojowników. Diego, który wrócił do karczmy Murdry po kilku tygodniach nieobecności, dosiadł się do nich. I na tym kończyła się lista gości obecnych w tawernie. Liczba podróżników ją odwiedzających malała z dnia na dzień.
„Mogliby zamówić coś więcej” – myślała Murdra wpatrując się z ponura miną na jej gości, którzy od kilku godzin rozmawiali o wojnie, nie zamawiając nic do jedzenia i pijąc niewiele. W końcu Rauter podniósł swoją rękę:
– Hej, Murdra – krzyknął – Jeszcze jedną kolejkę!
„Czas libacji” – pomyślała gospodyni po czym napełniła kufle, które już stały na ladzie. Pośpiesznie udała się do stolika z klientami i podała im miód.
10 statków? – westchnął Rauter – Jeśli uda im się rozładować na zachodzi miasta, Setarrif polegnie, tak?
– Przesadzasz – odpowiedział Diego – Ostrzegłem Ethorna. Będzie wiedział jak bronić miasta.
– Powinieneś tam pozostać i pomóc im – stwierdził Rauter.
– Sam z moją łódką przeciw flocie Myrtany?  – uśmiechnął się Diego – To nie służyłoby niczemu. Mam inne plany.
– Jakie?
– Uważnie przyglądać się wydarzeniom na Argaani. Szmuglować deficytowe towary za plecami Myrtańczyków. Jest wiele rzeczy do zrobienia, które nie prowadzą cię na bezsensowną śmierć.
– Planujesz zaopatryać wyspę? Będziesz potrzebował miejsca do przechowywania towarów
– Rauter kiwnął głową w stronę Murdry – W tym może ci pomóc nasza przyjazna gospodyni.
– Nie mam żadnych pomysłów
– syknęła Murdra stawiając ostatnie kufle miodu na stół. Diego zaśmiał się:
Nie martw się Murdra. Już mam pewną jaskinię do dyspozycji tylko dla mnie.
Rauter spojrzał na Diega z zaskoczeniem:
Niech mnie szlak! Gdzie?
– Jeśli ci nie powiem, nie będzie ryzyka, że komusz się wygadasz.

Hej! – Rauter  krzyknął z oburzeniem w głosie – Jestem lojalnym facetem, tak?
– Nawet wtedy, kiedy jesteś przymuszany do czegoś?
– odparł Diego.

Murdra miała dosyć. „Trochę potrwa zanim będą chcieli więcej” – pomyślała i zdecydowała się pozmywać naczynia, które stały brudne już od kilku dni. Skierowała się do piwniczki z winem, gdzie trzymała koryto w którym zmywała, po czym wyniosła ją na zewnątrz.  Spostrzegła wtedy Lieselę, która stała na małym, drewnianym mostku prowadzącym do Rozdartej Dziewicy.
„Czego ona może chcieć?” – pomyślała. Nie znosiła żony Lorna. Zawsze przychodziła po pijącego męża i odciągała go od miodu. Ale teraz Lorn jest na wojnie. „Co ona tutaj robi?”  Wyglądała mizernie, chyba była zmęczona i chora. Najwyraźniej wahała się, czy iść do Rozdartej Dziewicy czy wrócić drogą, którą tu przyszła. Po jakimś czasie Murdra zrozumiała – „Ona chce tu żebrać, krowa!”

Murdra chrząknęła pogardliwie i udawała, że nie widzi Lieseli. Z pustym korytem w rękach, szła noga za nogą do beczek z wodą deszczową, które trzymała wewnątrz stodoły. Minęła woły i przeszła przez resztę budynku. Podniosła wieko pierwszej beczki i zaczęła nalewać wodę do koryta. Napełniła je do połowy, kiedy usłyszała za sobą czyjeś kroki.
Liesela nie mówiła niczego, tylko delikatnie chrząkała.
– Czego chcesz?  – Murdra zapytała nie odwracając się.
Mój mąż zniknął kilka tygodni temu.
– Wiem
– gospodyni wciąż nalewała wodę – I co w związku z tym?
– Moje zapasy skończyły się kilka dni temu. Jesteśmy strasznie głodni
– zaszlochała – Ty… ty musisz dać nam coś do jedzenia!
„Wystarczy tego”
  – pomyślała Murdra odrzucając wieko beczki. Odepchnęła koryto od beczki i spojrzała Lieseli prosto w oczy:
Muszę? Ja nic nie muszę!
– Proszę Murdra, nie wytrzymamy tak dłużej.
– Długo zajęło ci wypowiedzenia słowa „proszę”. A co z zapłatą?
– Nie mamy ani trochę złota… błagam cię!

Murdra podniosła ciężkie koryto z wodą:
– Nic za darmo – warknęła, po czym odepchnęła Lieselę i wyszła ze stodoły.
Ta podążyła za gospodynią:
Nie musisz nam nic dawać za darmo.
Murdra prychnęła, jednak nieco zwolniła.
Więc damy ci coś – Liesela kontynuowała.
Gospodyni przystanęła. Z czystej ciekawości zapytała:
–  Co?
– Wszystko czego chcesz –
Lisela zawahała się.
– Ha! – Murdra ponownie ruszyła – Nie masz nic na sprzedaż z wyjątkiem… – Murdra nagle się zatrzymała wylewając trochę wody na swoją sukienkę.
„Cholera” – pomyślała, jednocześnie uśmiechając się po nosem. Odwróciła się i powiedziała:
– Łódki.
Liesela spojrzała na Murdrę s przerażeniem:
Łódki? Nie możesz ich dostać!
– Dlaczego nie?
– spytała Murdra. Podobał się jej ten pomysł. Postawiła koryto na ziemię
– Łódki to nasze życie! – jęknęła – Bez nich nie będziemy mogli łowić ryb!
– I tak nie wiesz jak to się robi
– Murdra splotła swoje ręce – Twój mąż wie, ale jest na wojnie!
– A kiedy wróci?
– Łódki będą tylko moim zabezpieczeniem. Dam ci tyle jedzenia ile zechcesz. Kiedy twój mąż wróci z tej nieszczęśliwej wojny, powróci do łowienia i spłaci wasze długi. Jeśli nie wróci, to sprzedam łódki i zatrzymam swoją część, plus odsetki, oczywiście. Reszta złota trafi do ciebie. Twój debet zostanie spłacony i będziesz miała wystarczająco dużo złota by się wyżywić.

Liesela wpatrywała się ze smutkiem w wodę w korycie.:
 – Nie wiem.
Murdra wzruszyła ramionami:
– Ty jesteś głodna, nie ja – sięgnęła po koryto.
– Dasz nam tyle ile potrzebujemy? – Lisela zapytała cicho.
Murdra wyprostowała się, pozostawiając koryto tam gdzie stało:
– Na krechę – powiedziała potwierdzając – Zapiszę wszystko co weźmiecie. Bez wyjątku! – wyciągnęła swoją rękę.
Liesela zawahała się, serce biło jej jak oszalałe. Po chwili potrząsnęła rękę Murdry. Gospodyni chrząknęła z zadowoleniem. Zostawiła koryto i poprowadziła Lieselę przez tawernę do kuchni, gdzie otworzyła drzwi do magazynu. Gdy kilka chwil później podeszła do lady, wyciągnęła zeszyt wraz z piórem i kałamarzem.

Kiedy Murdra wróciła do kuchni, czekał tam na nią Diego:
– Muszę iść – powiedział wrzucając jakieś monety do w jej dłoń. Murdra szybko je policzyła.
– Czego chciała? – spytał.
– Jedzenia.
– Dałaś jej coś?
– Ta
– Miło mi to usłyszeć. Musicie trzymać się razem jeśli chcecie przejść przez tą wojnę.

Murdra przytaknęła i pożegnała Diega z krzywym uśmiechem na twarzy. Zeszyt z zapisanymi długami Lieseli powrócił na swoje miejsce, pod ladę.