Romek
ArcaniA: Gothic 4

Tock. Ta-tock, tock. Tock

258 dni. Szczęka Murdry tak mocno zacisnęła się, że jej żeby trzeszczały. 258 długich, samotnych dni, podczas których nie usłyszała ani razu skrzypienia drewnianej nogi. Teraz jednak dźwięk ten, choć sztuczny, znowu dał się słyszeć.

Tock. Ta-tock, tock. Tock

 

Murda

– Rozumiem, że kryjówka jest do niczego? – rozbiegł się po mrocznej jaskinie głos Rautera – Jest wystarczająco duża, ale nie utrzyma się. I wejście…
Stary, Pladyn znalazłby ją z zamkniętymi oczyma.

Murdra słyszała Rautera, lecz jego słowa niczym zerwane liście w jesienną burzę przeleciały prędko kolo niej. Zwracała uwagę jedynie na stukanie drewna o kamień.

Tock. Ta-tock, tock. Tock.

–  Rauter ma rację – warknął Grom, kuśtykając po jaskini.

Tock. Ta-tock, tock. Tock.

–  Nie chce ich trzymać – rzekł Craglan – Jak tylko Lorn zagra na swoim rogu, my, Leśnicy wycofamy się z powrotem do lasu. Rozglądam sie za suchym, niepozornym miejscem, gdzie moglibyśmy ukryć świeże ścięgna i strzały.
–  Wiec pomyślałeś o spiżarniowe jaskini Murdry? – zapytał Rauter.
Craglan wzruszył ramionami – Dlaczego nie? Postawimy nasze rzeczy na samym tyle, pod ściana i schowamy sie za skrzynia, w której Murdra przechowuje swój chłam.
Po Murdrze dało sie poznać, ze chciała coś wtrącić, ale dźwięk drewnianej nogi rozwiewał wszelkie myśli, które tylko próbowały zebrać w swojej głowie.

Tock. Ta-tock, tock. Tock.

258 dni minęło odkąd Murdra ostatni raz słyszała stukanie drewnianego odnóża Belgora o kamienna podłogę knajpy. 258 dni starała sie zdusić wewnętrzny ból,
Obsługiwała co wieczór klientów, samotnie, bez swojego mężczyzny, bez Belgora. Drewniana noga Groma w końcu skruszyła twarde serce Murdry, jej oczy załzawiły. Cralgan wytarł łzę z policzka kobiety, po czym  umiejscowił swoją dłoń na jej ramieniu, uśmiechając sie do niej pocieszająco
– Nie bój się – powiedział – Żołnierze z Myrtany nie zaatakują „Dziewicy”. A nawet jeśli, po kilku dniach oblężenia zrezygnują i ruszą dalej, w kierunku Stewark lub Tooshoo. Szturm rozpoczniemy dopiero gdy oddalą sie od tawerny. Obiecuję.
– Strach, jeszcze czego – myślała Murdra. Nie bała sie, jednak smutek ją przepełniał. Chciała nakrzyczeć na Cralgana, wrzasnąć mu w twarz, że jest głupcem, nędznym idiotą, gdyż zaciągnął kalekę do jej jaskini, ale ból, który był potęgowany przez każde uderzenie nogi Groma na kamiennym podłożu, związał jej gardło i sprawił, że jej usta stały sie suche, a język ciężki.

 

Jaskinia

Tock. Ta-tock, tock. Tock.

Murdra tylko zakasłała i zamilkła. Zamiast jej przemówił Rauter:
–  Wy, Leśnicy poważnie wierzycie, że Myrtańczycy wylądują na wyspie, prawda?
Cralgan usunął glon z ramienia Murdry i zwrócił sie do Rautera:
A ty nie?
Thorniara jest zajęta od pół roku, a do teraz nie widziałem ani jednego z najeźdźców. Ty widziałeś?
– Żadnego – odrzekł Carlgan – ale chcę być przygotowany, na wypadek, gdyby naprawdę przybyli.
– Mężczyźni – pomyślała Murdra – O wojnie mówić to potrafią, ale rozumieć to nic nie rozumieją, absolutnie nic! Poszczują mi tu kalekę i dają mu hałasować swoją przeklęta nogą!
Jej ból został przezwyciężony przez wściekłość, która rozwiązała supeł w gardle kobiety.
– Wynocha!  – ryknęła znienacka Murdra.

Rauter i Carlgan zaniemówili. Wszystkie oczy skierowały się na Murdrę. Drewniana noga ucichła.
– Do tej pory byłaś skłonna pomóc – Craglan był zaskoczony. Rauter i Grom nie odważyli się ruszyć.
– Skąd mogłam wiedzieć, że przyprowadzicie ze sobą kalekę? – odpowiedziała Murdra, po czym spojrzała na Groma. Bardzo dobrze wiedziała jak czuje się mężczyzna nazywany kaleką. Klienci jej karczmy często tak nazywali Belgora, a ona jako pierwsza stawała w jego obronie. A kto teraz obroni mnie? – myślała.
– Kaleka musi stąd iść – Murdra mówiła ze stalowym tonem głosu.
Grom nie mówił nic, ale kobieta widziała jak ból rośnie w jego oczach.  Craglan najpierw spojrzał na Murdrę, potem na Groma, aż w końcu jego wzrok utknął na drewnianej nodze. Zrozumiał:
– Poczekaj na zewnątrz – delikatnie wydał rozkaz Gromowi.
Grom zawahał się przez chwilę. Niepewnie, cały czerwony i ze spuszonym wzrokiem udał się w stronę wyjścia.

Tock. Ta-tock, tock. Tock.

W tej chwili Murdra poczuła uczucie współczucia, jednak nadal twardo trzymała się swej decyzji, gdyż z każdym krokiem Groma, słyszała stukot, który przywracał złe wspomnienia:
Wracaj – Krzyknęła, gdy Grom był już bliski wyjścia.

Karczma Murdry

Tock. Ta-tock

Grom zatrzymał się wpół kroku. Głęboki, ponury dźwięk wdarł się do wnętrza jaskini.
-To róg Lorna! – Murda rozpoznała go od razu.
Craglan rzucił swoją pochodnię na ziemię – Gasić pochodnie – krzyknął, depcząc ciężkimi butami po palącej się swojej. Murdra ukryła się w cieniu.
– Co z dostawami? – dopytywał się Grom.
– Zapomnij o nich – odpowiedział Craglan, będący blisko Murdry. Ruszył jednak w kierunku wyjścia – Wyślijcie Jilvie na dół, na plażę. Muszę wiedzieć jak dużo ich jest. Niech każdy weźmie tyle ile jest w stanie unieść. Kierujemy się w stronę lasu.

Dźwięk rogu Lorna jeszcze raz zabrzmiał w jaskini.