Romek
Arcania: Gothic 4

– I po czterech kuflach – zaśmiał się Belgor
– Nie ma się z czego cieszyć – odparła Murda patrząc na Peda. Chłopak klęczał i podnosił kawałki szkła. Tym razem było nawet gorzej niż ostatnio.
Powolny, leniwy i słaby – pomyślała Murda – Nie potrafi nawet utrzymać tacy.
Z wściekłości rzuciła szmatę na mokrą podłogę.

– Ścieraj!
– Nic się przecież nie stało – starał się ją uspokoić Belgor.
– Jasne! – parsknęła w odpowiedzi – Może gdyby ostatnim razem dostał nauczkę, teraz by się to wszystko nie powtórzyło! Minęły ledwo dwa tygodnie! – myślała.
– Rozbił cztery kufle, a w gospodzie czeka czterech spragnionych mężczyzn – odparła wciąż zła, szturchając Peda nogą. – Gdzie?
– Środkowy stolik – wymamrotał.
Garv i jego kumple – Murda kiwnęła głową i rzuciła okiem za drzwi kuchni. – To oznacza kłopoty . – Nie zwlekając dłużej, postawiła na tacy nowe kufle i napełniła je piwem. Następnie zawróciła i skierowała się do wyjścia z kuchni.

Strój zwykłych mieszkańców Argaan

– Z drogi! – rzuciła do Peda, który wciąż szorował podłogę.
W gospodzie jak zwykle było tłoczno. Klienci siedzieli przy swych stołach, trzymając się blisko siebie i szepcząc w świetle świeczek o wielu sprawach. Murda słyszała tylko pojedyncze słowa, ale domyślała się reszty. Wszyscy rozmawiali o porannym wydarzeniu
Znaleziono deskę, nadłamaną i spaloną u czubka, lecz mimo to wciąż widać było na niej słowa: „Łza Setarrifu”. Deskę wyłowili rybacy i przynieśli ją do gospody.
– To tylko jeden statek – Murda usłyszała słowa Elgana gdy mijała jego stolik.
– Tak – zgodził się z nim Lorn – Ale to statek matka!
Murda szła dalej. Nie ma sensu zastanawiać się nad nadchodzącą bitwą. Kiedy biją się dwaj władcy, nic nie można zrobić – uważała – Trzeba tylko schylić głowę i mieć nadzieję. Przestała, się modlić już dawno temu.
– Najwyższy czas! – zawołał Garv widząc nadchodzącą Murdę. Twarz miał gładką i ogoloną, przez co widać było grubą bliznę ciągnącą się od ucha do podbródka, która zawsze zniekształcała się kiedy mówił.
– Myśleliśmy, że już prędzej dotrą Myrtańczycy niż to piwo.
– Już jest – parsknęła Murda, rozdając każdemu kufel.
– Nie jesteś najlepsza w przepraszaniu, co? – Garv burknął i pokusił się o paskudny uśmiech.
Murda zauważyła, że gapi się w jej biust i poczuła nagle jak jego palce wbijają się w jej ciało.
To za wiele – uznała Murda i go spoliczkowała. Wszyscy przy stole spojrzeli na siebie. Garv otarł policzek, spoglądając z uwagą na Murdę. Murda wiedziała, że będzie musiała się teraz zachowywać ostrożnie, lecz mimo to wciąż była pewna siebie.
– Co? – jej głos nawet nie drgnął.
Garv milczał. Murda bezzwłocznie obróciła się na pięcie i powróciła do kuchni. Przez całą drogę czuła się źle. Na pewno będę miała przez to zdarzenie nie lada kłopoty.
Ped oddalił się kiedy tylko Murda weszła do kuchni.
– No, sporo czasu ci to zajęło! – krzyknęła, wpatrując się w niego. Po tym wszystkim postawiła kilka misek z zupą na tacę.
Nagle usłyszała jak krzesło upada na podłogę.
To Garv z wściekłością zareagował na podany mu trunek.
– To nie żadne piwo tylko szczyle!
W gospodzie prędko zapanowała cisza.
Sukinsyn – pomyślała i ujrzała lecący w jej stronę kufel. Uchyliła się, a kufel przeleciał nad jej głową i rozbił się o ścianę.
– To już piąty dzisiaj!
Murda była wściekła. Zimne piwo spływało jej po włosach i karku. Wstała i zacisnęła pięści. Już chciała stanąć z nim twarzą w twarz, kiedy wpadła na pewien pomysł.
– Ty, nowy! – rzuciła w stronę chłopca – Wywal tego chama!
Chłopak się zawahał. Garv był dwie, może trzy głowy wyższy od niego.
Teraz zobaczymy czy się rzeczywiście na coś przyda – pomyślała Murda.
Ped ruszył w kierunku Garva.
– Ty… musisz już sobie iść – powiedział, lecz zrobił to stanowczo za cicho i zbyt bojaźliwie.
Garv spojrzał na niego.
– A jak nie to co?
Ped cofnął się.
– Mm… Murda! – na te słowa Garv parsknął śmiechem.
Murda przerzuciła oczami.
– Rozkazuje ci baba? – zapytał go Garv – Co z ciebie za facet?
Ped próbował odpowiedzieć, lecz przez gardło przeszedł mu jedynie bełkot.
– Nic nie powiesz, co? Spokojnie, możemy to naprawić. – Złapał Peda pod ramiona i bez wysiłku podniósł go do góry.
Wiedziałam – pomyślała Murda widząc całe zamieszanie – Nie nadaje się do niczego.
Garv starał się ocenić odległość od drzwi.
– Sprawdźmy czy się zmieścisz!
– Zostaw go! – rzekł Belgor zza pleców Garva. Ten odwrócił się w jego stronę nie puszczając chłopaka.
– Nie będę powtarzał, Garv.
– Ulubieniec króla… – Garv usłuchał i puścił Peda – Nic do ciebie nie mam, Belgor. Przeszkadza mi jedynie twoje piwo, twoi ludzie i ta cała zakichana gospoda.
– W takim razie nie musisz jej odwiedzać.
W tym momencie kumple Garva podnieśli się z krzeseł. Bójka wisiała w powietrzu.
Murda miała dość. Raz jeszcze rzuciła na podłogę szmatę i ruszyła w kierunku zebranych.
– Czemu nie pozwolisz żeby Ped użerał się z tą hołotą? Taka była nasza umowa. Albo zakasze rękawy…
– … albo go wywalamy, wiem. – dokończył za nią Belgor – Ale co on może zdziałać przeciw Garvowi?
Murda była poirytowana, podwinęła rękawy i spojrzała wyzywająco na Garva.

Strój zwykłych mieszkańców Argaan

 

– Spróbuj podnieść mnie.

Przez moment wydawało się, że Garv spróbuje, jednak ostatecznie się nie zdecydował. – Walcie się – machnął ręką. – Kto w ogóle płacze nad rozlanym piwem? – Odwrócił się i opuścił gospodę wraz ze swoimi towarzyszami.
– Dzięki Innosie, poszedł sobie – Murda odetchnęła z ulgą. Chłopca nie było. Widziała tylko jak biegnie po schodach. Wtedy zniknął. Ucieka i zostawia swoje obowiązki.
– Nie pozwolę…
– Ja z nim pogadam – przerwał jej Belgor i pobiegł za chłopcem na górę.
Nie minęło wiele czasu, nim gospoda znów poczęła huczeć od rozmów na temat nadchodzącej walki i inwazji Myrtańczyków. Kilka wrzasków o mięso i piwo zamieniało jednak co chwilę harmider w jeden wielki hałas. Murda znów wróciła do pracy.
Co tak długo? – zastanawiała się.
Po obsłużeniu piątego stolika, Murda dostrzegła na dziedzińcu Peda. Musiał opuścić gospodę kiedy ona była w kuchni. Murda chciała go śledzić, lecz Elgan i Lorn wciąż prosili o miód, o którym Murda zapomniała.
Kiedy jednak przyniosła dwóm rybakom ich zamówienie, raz jeszcze dostrzegła Peda, który próbował przemknąć się z powrotem na górę.
– Dosyć tego! – zawołała.
– Do tego poproszę jeszcze miód – rzekł Elgan.
– Później.
Murda wytarła ręce o ścierkę i pobiegła w kierunku schodów.
Prędko ujrzała chłopca, który rzucił się w stronę balkonu. Przyspieszyła kroku. Kiedy jednak wchodziła już na górę, siódmy schodek, załamał się pod jej ciężarem, jak zwykle zresztą.
Było coś jednak w tym wszystkim dziwnego. Od razu poczuła na sobie gęsią skórkę. Zwykle słyszała odgłos drewnianej nogi Belgora nieważne gdzie by on nie był, na górze czy na dziedzińcu. Jednak od pewnego czasu jego noga nie zastukała ani razu.
Murda przyspieszyła jeszcze bardziej. Drzwi gdzie zwykle spał nowy kelner były otwarte, więc ruszyła w ich kierunku. Kiedy tylko ujrzała drewnianą nogę leżąca na podłodze, coś w niej pękło.
Belgor nie żył. Wiedziała to.
Mimo to szła dalej aż nie znalazła się na progu drzwi.
– Dlaczego? – zapytała sama siebie. Belgor krwawił z pleców. Jego oczy były otwarte. Ped stał niedaleko. Stał odwrócony od niej, nie odzywał się i nie reagował.
– Dlaczego? – zapytała cicho Murda. I nagle zawładnęła nią wściekłość. – Dlaczego?
Nie wiedziała co może zrobić.
Ped odwrócił się do niej.
– Wybacz.- wyszeptał.
– To za mało! – wrzasnęła idąc w jego kierunku. Złapała go za kołnierz i odepchnęła z całej siły. Ped spadł na kant łóżka i uderzył głową o ścianę. Znalazł się tuż obok Belgora.
Jak ojciec i syn – pomyślała Murda – Obaj nie żyją?

Wtedy po raz pierwszy zapłakała.