Ręka Groma.
< |
Wczesny portret Ethorna IV, króla Argaan. |
Grzmoty raz po raz rodzierały nocne niebo.
„Miej nas w swej opice Innosie” – pomyślała Murda. Dreszcz przeszedł jej wzdłuż całego kręgosłupa. Ludzie króla nie podzielali jej obaw, wręcz przeciwnie. Podnieśli swe puchary i wznieśli toast za Króla i jego nowego mistrza polowań. Murda złapała za dzban i dopełniła na nowo naczynia miodem.
„Wystraszona?” – spytał Grom, niskim tonem. To on został wyznaczony na mistrza polowania, przez samego króla. Murda zaprzeczyła gestem głowy, jednak jej ręce trzęsły się.
„Nie masz czego” – mówił ze sztucznym uśmiechem – „Klatka jest zrobiona z najlepszej Nordmarskiej stali, a zwierz jest przywiązany. Węzeł zrobiłem sam” – napiął mięsnie ręki. Jego biceps połyskiwał w świetle świeczek.
„Hmm, silny jest.” – pomyślała Murda spoglądając na umięsnienie Groma. Ten założył rękawiczki z cielęcej skóry, zdobione niebieskimi szafirami. Gospodyni nigdy nie widziała mysliwego w takich rękawiczkach.
„Moje trofea nie muszą być gorsze od królewskich.” – kontynuował Grom – „Żadna bestia nie uciekła mi, niezalęznie od jej wielkości i siły.” – położył rękę na głowie dziewczyny, służącej króla, która siedziała obok gospodyni, po czym odgarnął jej brązowe włosy:
„Karella, prawda?”
Dziewczyna kiwnęła głową po czym ugryzła kawałek jabłka, które przed chwilą wzięła z kosza Murdy. Miała koło 15 lat, góra 16; była nieokrzesana, może trochę bezczelna.
Gospodyni zabrała jej jabłko i wrzuciła spowrotem do kosza. Słuzka spojrzała z lekkim oburzeniem na Murdę, po czym naruzciła włosy na twarz. Grom nie odzywał się, chociaż jego twarz zdradzała to, że jest zakłopotany.
Murde dziwił fakt, że wygląd młodej dziewczyny był zgoła inny od reszty ludzi z orszaku króla. Wszyscy z nich byli ludźmi kulturalnymi i majestatycznymi, nawet najmnijeszy chłopiec na posyłki. Tylko ona była niezadbana.
Miała na sobie jasne spodnie i prostą kamizelkę. Noż u jej pasa wydawał się kosztowny, jednak rękojeść była brudna, podobnie jak jej ręce. Jej ramiona były podrapane od jeżyn, które objadała w ogrodzie Murdy. Schwytała ją na goracym uczynku po czym zaciągnęła nieszczęsną do kuchni, gdzie mogła mieć na nią oko.
Jednak nikt z królewskich ludzi nie traktował dziewczyny z pogardą. Wręcz przeciwnie, odnosili sie do niej z grzecznością i szacunkiem. Murda nie mogła tego zrozumieć. Mimio wszystko wybrała ze swojego kosza świeże jabłko, po czym wręczyła je dziewczynie.
„Masz” – burknęła – „Bardzo soczyste.”
Dziewczyna uśmiechnęła się. Twarz Groma równięz rozpromieniała.
Kolejny grzmot rozświetlił noc.
„Czas karmienia.” – powiedział Grom, po czym opróżnił swój puchar jednym, dużym łykiem – „Lepiej nie karzę mu czekać. Staje się niebezpieczny, gdy jest głodny.”
Postawił puchar na stól po czym odwrócił się od Murdy. Ta spoglądał, jak mysliwy oddalał się; przeszedł obok jedzących wojowników, a następnie skierował się do klatki stojącej obok stajni.
Chwilę po wyjściu mysliwgo, do kuchni weszła córka króla. Na poko starsza od słuzki o około 2 lata. Była najpiękniejszą kobieta, jaką Murda kiedykolwiek widziała. Miała wyhaftowaną złotem suknię.
„Gdzie poszedł Grom?” – spytała.
„Na dziedziniec” – odpowiedziała niepytana służka, po czym ugryzła jabłko.
„Po co?”
„A jak myślisz? Nakarmić zwierzęta.” – ponownie odezwała się młoda dziewczyną, mając pełną buzię.
„Pewnego dnia, ta dziewczyna posunie się za daleko.” – pomyślała Murda, po czym odstawiła dzban, wytarła ręcę o szmatkę i spytała – „Czym mogę dla panienki służyć?”
„Wasza wysokość” – córka króla odparła władczo – „Czym mogę służyć, Wasza Wysokość? To poprawny zwrot do przyszłej księzniczki Argaan. Będziesz o tym pamiętała, jeśli nie chcesz doświadczyć nieprzyjemności”
Murda skinęła głową i powtórzyła za corką króla – „Czym mogę służyć Wasza, Wasza Wysokość?”
„Lepiej.” – powiedziała księzniczka. rozglądała soę po kuchni, wykrzywiając przy tym nos – „Chce zwiedzić twą posiadłość. Pokażesz mi okolicę.”
Księzniczka skierowała się w stronę wyjścia z kuchni. Gestem niecierpliwości rozkazała Murdzie iść ze soba. Ta szybko złapała pochodnię i ruszyła w stronę drzwi. Służka równiż skoczyła do wyjścia, jednak Murda spojrzała na nią spod oka:
„Ty zostajesz tutaj.”
Księżnicza rozesmiała się – „Możesz iść z nami Karello, masz moje pozwolenie.”
Kolejna błyskawica rozdarła niebo. Grzmot był głosnijeszy od ostatniego.
„Tędy.” – powiedziała Murda drżącym głosem, przeprowadzjąc księzniczkę i służkę obok biesiadujących wojowników. Belgor stał obok króla Ethorna IV. Napełnial jego kielich wtedy, gdy ten go oprózniał. Gospodarz czuł się niekomfortowo.
Murda widziała to w jego oczach. Pomyślała, że nie może nic z tym zrobić. Sama też czuła trud z powody wizyty króla w jej karczmie.
Otwierała drzwi do winnicy.
Weszła do środka, trzymając przed sobą pochodnię – „Tu trzymamy wina i miód pitny”
„Mogę to obejrzeć?” – księzniczka spojrzała na beczułkę z winem, stojąca obok ściany. Służka dalej jadła swoje jabłko.
„To domowe wyroby.” – odpowiedziała Murda – „Trzeba to zanieść na dziedziniec, jeśli panienka raczy.”
< |
Zbroja rycerza z odziałów Setarrifa. |
Gospodyni pośpieszyła do podwójnych drzwi prowadzących na zewnątrz, które otowrzyła. Niepokojąca cisza dobiegała z ciemności. Jedyne co dało się usłyszeć, to głuche echo. Nawet byki w stajni nie wydawały odgłosów.
„Na co czekasz?” spytała księżniczka.
Murda ruszyła niepewnie w stronę dziedzińca. Nie chciała by córka króla pomyslała o niej, że jest bojaźliwa.
Coś błękitnego rozbłyskiwało w świetle pochodni.
„Co to?” – zapytała służka. Murda szła dalej.
„Rękawiczka” – powiedziała młoda dziewczyna. Gospodyni teraz także to zauważyła, w lepszym świelte pochodni. To była rękawiczka wysadzana szafirami. Murda przestraszyła się – zauważyła cień padający na ziemię. Zrobiła krok do przodu, po czym zatrzymała się.
Rozłupana kosć wystawała z rękawiczki. Curka króla porzeraziła się:
„Czy to…?”
„Ręka Groma” – powiedziała służka. Wypluła jabłko z buzi i wyjęła sztylet.
Księżncizka zaczęła krzyczeć. Nawet w czerwonym świelte pochodni, była blada jak ściana. Jej usta drżały.
Murda odniosła wrażenie, że coś za nią dudni. Odwróciła się. Para oczu świeciła obok winnicy. Po chwili ogromna glowa pojawiła się na sekundę w świetle pochodni. Ślina skapywała z cienia paszczy bestii, ślina wraz z krwią.
Serce murdy zaczęło bić jak szalone.
„Uciekać!” – krzyknęła załamanym głosem.
Służka jednak z okrzykiem ruszyła na przód:
„Za Setarrifa!”
Murda błyskawicznie złapała ją za rękęi pociągnęła za soba. Księzniczka potknęła się o nogi Karelli, przez co obie wylądowały w łajnie. Teraz Murda stała pomiędzy bestią, a dziewczynami. Patrzyła na głowę zwierzęcia. Te popatrzyła z góry, przyglądając się swej ofierze.
„Nie ruszajcie się” – krzyknął Belgor, który pojawił sięna miejscu zdarzenia. Zwierzę odwróciło się w jego stronę. Ten ruszył do gnojowiska po widły, w drugeij ręce trzymał pochodnię. Bestia stanęła między podwójnymi drzwiami, a Murdą i przygladała się Belgorowi. Gospodyni teraz mogła dotrzec muskularne ciało zwierzęcia.
Gospodarz podbiegł do bestii, który pochyliła swą głowę. Belgor wyprowadził cios widłami. Zwierzę jednak wzięło na rogi gospodarza i wyrzuciło go daleko w powietrze. Wylądował na dachu, z którego sturlał się na ziemię. Belgor był strasznie poturbowany.
Po chwili dziedziniec był pełen pochodni, mieczy i ludzi.
Jeden z ludzi króla zaatakował zwierzę. Ono jednak chwyciło rycerza zębami i targało nim. Biedak krzyczał niemiłosiernie. Dwóch jego towarzyszy przybyło mu na pomoc. Czwart rycerz próbował zaatakować z boku, jednak bestia zatrważająco szybko odwróciła się i złapało jego w swa paszczę. W tym momencie dało się usłyszeć syk powietrza. Było to powietrze wydobywające się z płuc ofiary. Sekundę później zaczął temu towarzyszyć gruchot miażdzonych żeber.
Zwierzę po chwili rzuciło ciałem w kupę gnoju. W końcu sam król pojawił się na dziedzińcu w pozłacanym pancerzu z cięzkim berłem w ręku. Bestia rozpoczęła sztrum, taranując wszystko po drodze. Król zrobił unik. W jego oczach pojawiła się iskra furii taka sama jak w ślepiach zwierza. Po chwili strzała wbiła się w głowę zwierzęcia. Te nadal próbowało jednak ataku na króla. Kolejna strzała trafiła bestię, przebijając jej oko. Król wiedział, że teraz ma szansę. Zwierzę ryczało z bólu. Władca szybko doskoczył do niego i miotał swym berłem w jego głowę. Raz, drugi, trzeci, aż bestia padła na ziemię. Ludzie króla otoczyli umierające zwierzę. Te wydało ostatni ryku.
Ethorn odszedł od zwierzęcia i ruszył w kierunku Murdy. wyciągnął do niej rękę i rzekł:
„Ty i twój mąż, uratowaliście moje córki od śmierci”
„Córki?” – Murda nie wierzyła w to co mówił król. Spjrzała na Karellę, która stała już na nogach.
Gospodyni wytarła rękę o spódnicę i podała ją królowi.
„Mą… mąż” – zająknęła się.
Król ze smutkiem spoglądał w miejsce, gdzie leżał Belgor:
„Mój osobisty medyk obejrzy go. Tylko najlepsi zarabiają u mnie złoto.”