– Przy bramie do zamku, już wewnątrz Starego Obozu, znajdziesz człowieka imieniem
Thorus. Powiedz mu, że Diego cię przysłał. On już będzie wiedział co zrobić dalej – odparł
Porucznik Cieni.
Poruszony nową sytuacją skazaniec rozpoczął wędrówkę wzdłuż brzegu oczka wodnego.
Zerkał raz na taflę wody, raz na maszyny, które służyły do wymiany handlowej na Placu
Wymian. Podczas rozmowy wciąż słyszalne były grzmoty i huki, choć dużo słabsze.
Zainteresowany tymi zjawiskami zatrzymał się niedaleko drewnianej platformy z dźwigiem i
spojrzał w niebo. Spostrzegł, że jest inne niż piętnaście minut temu, gdy był jeszcze na
skraju urwiska. Tam bowiem niebo pokryte było błękitem po sam horyzont, a promienie
słońca prażyły każdego kto nie schował się w cieniu. Teraz to samo sklepienie pokryte jest
różnokolorowymi łukami elektrycznymi, które rozprowadzały się po całym horyzoncie i w
różne strony. Była to Magiczna Bariera. Skazaniec nigdy wcześniej nie miał do czynienia z
takim tworem. Na tym polegała wyjątkowość całej Kolonii Karnej – znajdowała się pod
Magiczną Barierą, której nie dało się sforsować. Trzaski i huki oraz różnorakie wyładowania
elektryczne stanowiły jej naturę. Codziennie dawała o sobie znać, jednak nie w takiej
intensywności jak dzisiaj.
– Robi wrażenie? – zapytał Diego, który dostrzegł zainteresowanie barierą.
– Na pewno musi być jakiś sposób żeby ją sforsować.
Bariera była kopułą, która okalała całą Górniczą Dolinę. Granice Bariery były widoczne,
emanowały światłem, charakterystycznymi wyładowaniami. Nowy skazaniec przed chwilą
był po drugiej stronie, a chwilę potem pchnięty przez Straż Królewską znalazł się już pod
kopułą. W momencie przechodzenia przez nią, Bariera jak gdyby otworzyła się idealnie
dopasowując się do kształtu wpadającego. Przejście nie było bolesne, nie było nawet
odczuwalne. Tym razem, podejście bliżej widocznej granicy Kolonii stanowiło zagrożenie.
Nowy skazaniec wyciągnął dłoń w kierunku pulsującej światłem Bariery. Mrowienie w
palcach, które wraz ze zbliżaniem się, przechodziło na kolejne partie ciała stawało się coraz
mocniejsze. Włosy na jego ciele stawały dęba, a kikut na głowie ledwo wytrzymywał. W
miejscu, na które skazaniec wskazywał palcem zdawało się emanować jeszcze jaśniejszym
światłem. Do tego miejsca zaczęły schodzić się okoliczne wzory wyładowań.
– Odsuń się! – zakrzyknął przerażony Diego. Choć tego nie okazywał, nie chciał aby
świeżak od razu padł trupem.
Skazaniec odstąpił na krok od Bariery, a włosy na jego ciele z powrotem opadły. Bariera
wróciła do normalności.
– Aż tak ci śpieszno, żeby się stąd wydostać? Dopiero co tutaj trafiłeś.
– Tak, ale jeśli jest stąd jakieś wyjście – znajdę je. – W oku skazańca pojawił się błysk
nadziei. Była ona może naiwna, ale wierzył w to co mówi. Biła od niego pewność siebie,
jakiej brakowało wielu.