Romek
Wiadomości Recenzje

Gdy pierwszy raz przeczytałem o tym, że Risen trafi na Playstation 4, Xbox One i Nintendo Switch, moje serce przepełniła nostalgia. W końcu od premiery tej gry minęło kilkanaście lat, a wspomnienia o niej nadal mam żywe. O ile z dostępem do wersji pecetowej nie ma żadnych problemów, to oprawa graficzna tej gry stała się już po prostu „nieświeża”. Od lat chodziła za mną myśl, żeby sobie przypomnieć ten tytuł, ale strach przed wypaczeniem miłych chwil z pamięci był większy.

Na ratunek przyszło wydanie gry na kieszonkową konsolę od Nintendo, bo kto na 5,5 calowym ekranie dopatrywałby się niewyraźnych tekstur czy ubogich modeli? Wydaje się, że gracze na tych urządzeniach zwracają mniejszą uwagę na ten aspekt. Zapraszam do lektury.

Gameplay pochodzi z konsoli Nintendo Switch.

 

Trochę historii

Piranha Bytes po premierze Gothic 3 miała ciężki czas przed sobą. Gra nie odniosła sukcesu na jaki liczył wydawca. Dodatkowo w wyniku czasowego oddania praw do marki w ręcę JoWooD, niemieckie studio miało związane ręce w kwestii tworzenia gier spod szyldu Gothic. Gdy w 2008 roku Risen został zaprezentowany na targach Games Convention w Lipsku, środowisko fanów marki zawrzało.

Graczy łączyły obawy związane z nowym dziełem Piranha Bytes. Gothic 3 nie był grą złą, ale niedopracowaną na pewno. W dniu premiery na wielu starszych komputerach był po prostu niegrywalny. Dlatego fani zastanawiali się czy kolejna produkcja oparta o Genome Engine, w dodatku pozbawiona „gothicowych” elementów rozgrywki, będzie po prostu warta wydania pieniędzy.

Jak się okazało już rok po targach Games Convention, „gothicowych” elementów dostaliśmy tyle, ile było nam trzeba. Developerzy z Essen stanęli na wysokości zadania. Pokazali, że potrafią zapanować nad Genome Engine i niepopędzani cyklem wydawniczym nadal umieją wystrugać solidnego erpega. Dostaliśmy klasyczny dla PB podział na trzy frakcje, eksplorację ograniczoną do jednej wyspy należącej do większego świata i nowego, bezimiennego bohatera.

Risen po latach na Switchu

Gra prezentuje się dokładnie tak samo jak 14 lat temu.
Gra prezentuje się dokładnie tak samo jak 14 lat temu.

Nigdy przez te lata nawet nie pomyślałem o tym, że dożyję możliwości ogrania któregoś z dzieł Piranha Bytes na przenośnej konsoli od Nintendo. Ze wszystkich platform dostępnych na rynku, Switch wydaje się być idealny do odświeżenia starszego tytułu i być może pokazania młodszym graczom dorobku naszych niemieckich sąsiadów.

Sterowanie, wydajność i ogólne wrażenia

Opanowanie systemu sterowania przyszło mi łatwo, wszystko jest tutaj przemyślane, a każdy przycisk Switcha ma swoją funkcję w grze. Jedyne do czego mógłbym się przyczepić to problemy z zaznaczaniem konkretnego przeciwnika w chwili gdy walczę z więcej niż jednym. Focus lubi się gubić, a ruszenie prawym analogiem w celu ponownego namierzenia wiąże się z opuszczeniem gardy i odsłonięciem na ciosy agresorów. Mówiąc krótko, Risen na pstryku wymaga od nas sporo zręczności.

Wydajność gry nie powala, w wielu miejscach nie ma co liczyć na stabilne 30 klatek. Każdy automatyczny zapis powoduje około sekundową ścinkę, która ostatecznie jest jedynym znakiem, że system dba o nasze postępy.

 
Na plus trzeba zaliczyć polską wersję językową, co nie jest taką oczywistą sprawą w przypadku Nintendo Switch, bo wpływy wielkiego N kończą się w Berlinie. W Polsce w imieniu firmy działają tylko dystrybutorzy i nie posiadamy na swoim podwórku oficjalnego sklepu. Tutaj THQ odwaliło kawał dobrej roboty, bo już w dniu premiery możemy zmienić język tekstu na polski bezpośrednio w ustawieniach gry, niestety na dźwięk nie ma co liczyć. Warto wspomnieć, że równolegle z premierą na nowych konsolach, Risen otrzymał oficjalną, polską wersję na Steam.

UI zostało przeportowane z wersji pecetowej bez żadnej, choćby najmniejszej kosmetycznej zmiany. Przynajmniej tak wynika z moich obserwacji. Czasem by dopatrzeć liczby danych przedmiotów w oknie ekwipunku, odruchowo przysuwam konsolę bliżej oczu. Takie uroki handhelda ktoś by mógł powiedzieć. Owszem, ale gdy grałem choćby w ostatnią Zeldę czy Wiedźmina 3 na Switchu, problemu z widocznością nie miałem. Tak więc wszystko jest kwestią odpowiedniego dopasowania rozmiarów czcionek na ekranie. Ten element mógłby zostać poprawiony jeśli wydawca w ogóle przewiduje jakieś aktualizacje.

Podsumowując

Pomimo paru niedociągnięć, bawiłem się świetnie. Dostaliśmy dokładnie to, co zostało zapowiedziane. Produkt retro, kompatybilny z nowymi konsolami, a w dodatku porządnego erpega w starym, dobrym stylu. Właśnie do tego przyzwyczaiła nas ekipa Piranha Bytes. Jestem pewien, że Risen na Switchu dostarczy fanom wielu godzin niezapomnianej zabawy oraz przyciągnie nowych, młodszych graczy.

Niemniej jednak, czy kwota 140zł jest adekwatna do tego co dostaliśmy? Możecie się zgodzić lub nie z moją opinią, ale uważam że tak. Otrzymaliśmy produkt, który debiutuje na tej konsoli. Nie mamy tutaj do czynienia z aktualizacją, lecz z przeniesieniem zawartości całej gry do nowego środowiska. Gorzej ma się sytuacja na PC, gdzie cena urosła z 35,99zł do aż 67,99zł, a ostatecznie otrzymaliśmy tylko polski język i system achievmentów kompatybilny ze Steam.

Trochę żałuję, że THQ nie pokusiło się o jakiekolwiek ulepszenia graficzne, choćby tekstury w wyższej rozdzielczości i czytelniejsze czcionki. Ale to na pewno nie skreśla tego tytułu z pozycji do sprawdzenia. Teraz zastanawiam się czy ta premiera zwiastuje dobre czasy dla fanów retro RPG od Piranha Bytes i czy zobaczymy Gothic na Switchu.

Opinia przedstawiona powyżej należy do recenzenta. Egzemplarz gry do testów otrzymaliśmy od polskiego wydawcy PLAION Polska, za co serdecznie dziękujemy.

Risen w Nintendo Store