Romek
Arcania: Gothic 4

Murdra grzebała pogrzebaczem w kominku, naprzeciw którego stała – z dala od gości znajdujących się w głównej sali karczmy. Słyszała jednak jak ci szeptali za jej plecami. Była pewna, że wszyscy gapią się na nią. „Obwiniajcie mnie!” – pomyślała. Walczyła z chęcią podejścia do lady i grzmotnięcia w nią pogrzebaczem. „Jak można mnie za to obwiniać?”

Czy to ona była odpowiedzialna za osunięcie się ziemi, które zablokowało drogę na bagna? Zaprosiła bandytów, by ci blokowali most do Stewark? Murdra potrząsała gniewnie głową.

Drwale – narzekała w myślach  – są głównie odpowiedzialni za to wszystko. Przyszli tu i pili aż się posikiwali, a w tym samym czasie bandyci przejęli ich chaty, które znajdują się obok mostu. Gdyby tyle nie pili, most nadal byłby otwarty a Dziewica nie byłaby odcięta.

Murdra rzuciła pogrzebacz na podłogę, po czym skierowała się w stronę lady, patrząc gniewnie na drwali siedzących przy stoliku na drugim krańcu karczmy. Ci szybko odwrócili wzrok.

Ha – pomyślała – czują się winni, niezdary!

To oni wmawiali każdemu podróżnikowi witającego do Rozdartej Dziewicy, że to Murdra jest odpowiedzialna za zaistniałą sytuację. Czy to była jej wina, że ich lider pracował niegdyś u niej jako stajenny? Nie mogła nawet przypomnieć sobie jego imienia. Raz jej się to udało, kiedy to zobaczyła go przy moście, a długotrwała pamięć dała o sobie znać. Jako jej pracownik był całkowicie bezużyteczny, pies!

Teraz jednak znowu nie pamiętała jak się nazywa. Ale dlaczego jest tu teraz, dlaczego próbuje ją zrujnować? To nie miało żadnego sensu. Przecież nic nie zrobiła. Nic! Oczywiście, wykopała go z Dziewicy, wcześniej zmywając mu głowę za lenistwo i niemiłe odnoszenie się do klientów. Ale co innego można zrobić z takim człowiekiem? „Nie powinnaś bić go paskiem przy gościach” – Grengar to powiedział z zadowoleniem i wielkim uśmiechem jakiś czas temu. Ale kto przy zdrowych zmysłach pomyśli, że most został zablokowany przez kilka uderzeń? I to wszystko tylko po to by zrujnować biedną kobietę, w dodatku wdowę? Jeżeli to byłoby sposobem na odwet za bicie, to Murdra powinna doprowadzić do zrujnowania swoją matkę. Splunęła obok lady.

Nie tylko drwale byli za to wszystko odpowiedzialni. Podróżnicy zatrzymujący się w Rozdartej Dziewicy dołożyli swoją cegiełkę do ukształtowania się sytuacji w ten sposób. Drwale chcieli odbić most z pomocą podróżników, ale ci odmówili, tłumacząc to tym, że baron Stewark przyśle posiłki. Ale pomoc nie przyszła i teraz jest już za późno na atak na bandytów – wykorzystali pracę drwali i podnieśli palisadę wokół mostu.

Oni wszyscy powinni zostać uduszeni – pomyślała. Drzwi do karczmy otworzyły się.

 Tego tylko potrzebowała. Grengar!

Jednak to nie był Grengar. Chłód przebiegł falą przez kręgosłup Murdry.

To niemożliwe – szepnęła, po czym cała karczma wybuchła okrzykami radości. Murdra zaczęła nerwowo szukać pod ladą po omacku drewnianą nogę jej męża. Lorn nie zwracał uwagi na krzyki. Stanął naprzeciwko Murdry  Z jego oczu biła wściekłość.

Za mną – powiedział takim tonem, że nie było możliwości sprzeciwia się mu.

Murdra kiwnęła głową i jeszcze raz dotknęła wypastowaną, drewnianą nogę Belgora. Lorn złapał ją za ramię i pociągnął przez kuchenne drzwi na zewnątrz.

– Coś ty zrobiła? – krzyknął zamykając drzwi.

Ja? – Murdra skrzyżowała ręce za piersi – Nic nie zrobiłam!

– Sprzedałaś nasze łódki. Nasze łódki!

– Taka była umowa!

– Umowa? – Lorn niemal się zadławił wymawiając to słowo. Murdra myślała, że chce ją uderzyć, ale ten zacisnął tylko swoje zęby i zrobił głęboki wdech – Liesela powiedziała mi, że miałaś sprzedać łódki jeśli nie wrócilibyśmy z wojny!

– Słyszałam, że nie żyjesz. Chłopak z twojej jednostki tak mówił, a Grengar to potwierdzał.

– Nie mogłaś poczekać, aż skończy się wojna?

– Śmierć to śmierć. Na co miałam czekać?

– Ale ja żyję. Hiuald żyje, Henk żyje.

– Ale jak wy…?

– Nasze stanowisko były usytuowane naprzeciw wejścia do jaskini – Lorn kontynuował – Kiedy uświadomiłem sobie, że nie mamy szans, pchnąłem Henka i Hiualda do jaskini. Zaszyliśmy się w niej głęboko i siedzieliśmy tam dopóki Lord Gawaan wraz ze swoimi rycerzami nie odparł ataku Paladynów. W ten sposób przeżyliśmy.  

Murdra spojrzała przebiegle na rybaka:

– Dartan i jego bandyci karzą za dezercję. Nic ci nie zrobili?

Lorn zaprzeczył gestem głowy.

– W takim razie jak się tu dostaliście. Most jest zamknięty od dawna?

– Znaleźliśmy nasza drogę do Stewark – odpowiedział Lorn – Dotarliśmy tu z przyjacielem na jego łodzi.

Murdra powoli kiwnęła głową. Tak mogło rzeczywiście być.

– I co było pierwszą rzeczą, którą zauważyłem po powrocie? – gniew w oczach Lorna ponownie zapłonął – Moje łodzie znikły! Łódki, którymi wypływałem w morze. Łódki, dzięki którym łowiłem. Łódki, dzięki którym wyżywiałem moją rodzinę! Dlaczego? Dlatego, że jesteś cholernie zachłanna, z tego powodu je sprzedałaś!

Zachłanna? Murdra miała dość. Rozkrzyżowała ręce i podparła je na biodrach:

Oddałem Lieseli wszystkie pieniądze, jakie dostałam za łódki. Wszystkie, bez zysku własnego! Zatrzymałam tylko tyle, ile była mi winna i nawet nie zapytałam o jakiekolwiek wynagrodzenie mi za fatygę. Współczuję kobietom będącym wdowami jak ja.

– Nie kupię za to nowych łódek.

Murdra wiedziała, że musi mu złożyć jakąś propozycję, jeśli chce się go pozbyć:

Niech ci będzie. Oddam ci pieniądze, które była mi wina twoja żona. Spłacisz dług później, ale z procentem.

Lorn zaprzeczył gestem głowy:

Nie. Dasz nam tyle ile będziemy potrzebowali na zakup nowych łódek. Ta podła suma jaką nam dałaś nie wystarczy nawet na zakup tratwy z żaglem.  

– Co? – Murdra splunęła. Odwróciła się plecami do Lorna i poszła do piwniczki. Rybak próbował ją zatrzymać, łapiąc ją za ramię, jednak nie udało mu się to.

– Pożałujesz tego!

– Spadaj – warknęła, nie odwracając sie nawet. Słyszała tylko głośne kroki za sobą, a następnie trzaśnięcie drzwi od kuchni.

Poczekała chwilę zanim wróciła do kuchni. Lorna nie było nigdzie widać. W karczmie panowała niezręczna cisza. Dzban miodu pitnego z lady zniknął. „Ukradł go, pies!” – pomyślała, czując jednocześnie, że musi dotknąć nogę Belgora. Sięgnęła po wypolerowane drzewo, ale chwyciła tylko powietrze. Schyliła się pod ladę i wydała stłumiony krzyk. Noga zniknęła!