Romek
Arcania: Gothic 4

– Służy teraz królowi w wąwozie Thorniary – Murda burknęła, po czym zaczęła polerować ladę.
Diego szybko odstawił kufel miodu pitnego od swych ust:
– Lester? – zapytał z wątpliwością w głosie, chwytając przy tym za swoją szablę leżącą na bladzie – Jesteś pewna, że mówimy o tej samej osobie? Lester o którym mówię jest łysy i ma liczne tatuaże na twarzy.
Murdra kiwnęła głową:
– Tak, to ten –
odpowiedziała rzucając szmatę na blat lady – Zabrali też rybaków i drwali, psy.
Zarzuciła szmatę na swoje ramię. Krople zimnego potu pojawiły się na jej czole:
– Wszyscy stali klienci przepadli! Został tylko Rauter wraz ze swoimi kompanami z gildii no i może jacyś podróżujący… ale kto podróżuje podczas gdy wojna trwa w najlepsze?
Diego z powrotem odłożył szablę na blat:
– Kiedy to się stało?
– Dwa dni temu, koło południa.
– Dziwne
– mruknął sącząc przy tym miód – W Stewark nie było żadnych oznak przygotowywania się na pobór do wojska.
– To nie było wojsko Stewark. Wszyscy oni pochodzili ze Srebrnego Jeziora (Srebrowód  w polskiej wersji Arcania: Gothic 4 – red.)
Diego zmarszczył brwi:
– Ludzie Gawaana – powiedział, po czym wziął kolejny łyk miodu.
– Ciągle gadali od rzeczy o ochotniczym udziale w wojnie, ale nikogo nie pytali potem o zdanie.
– To może być aktem kary – Diego spojrzał na gospodynię – Baron Renwick odmówił Gawaanowi poparcia. Stewark przygotowuje się do obrony.
– Nie ważne dlaczego Lord Gawaan to zrobił – to było bezprawne!
Diego skrzywił się:
– On jest bratem króla Ethorna i zarazem dowódcą królewskiej armii na zachodzie Argaan. Kto może go powstrzymać?
Murdra nie odpowiedziała. „Król mógłby to zrobić, gdyby nie był teraz pod oblężeniem” – pomyślała – „On jest honorowym człowiekiem, co udowodnił odwdzięczając się Belgorowi.”
Diego opróżnił kufel:
Którą drogą poszli?
– Przez bagna
– odpowiedziała – Zamierzasz też zaciągnąć się do królewskich wojsk?
– Nie – odparł z uśmiechem – Może uda mi się ich dogonić.
– Nie sądzę – odpowiedziała zabierając od Diega pusty kufel – Nikt nie potrzebuje dwóch dni by dotrzeć stąd do wąwozu Thorniary. Na pewno są już w Dolinie Krwi, gdzie rozwalając już sobie głowy.
Diego wstał i wyjął kilka złotych monet z małej, skórzanej torebki:
– Kto wie? – Powiedział wrzucając monety do kufla – może zatrzymali się na bagnach by zaciągnąć jeszcze więcej ludzi do służby Ethornowi?
– Magów?
  – spytała, po czym spojrzała do wnętrza kufla i drobiazgowo policzyła monety.
Diego kiwnął głową:
– Na bagnach żyją ludzie o różnych profesjach. Gdyby ludzie ze Srebrnego Jeziora próbowali w Tooshoo postąpić podobnie jak u ciebie w karczmie, Milten stopił by ich pancerze z ich skórą i wrzucił ich do mokradeł.
„Pirat wie jak dawac napiwki”
– pomyślała po czym odparła:
– Milten?
Diego już podążał ku drzwiom :
– Przyjaciel – wyjaśnił mimochodem – Jeden z Arcymistrzów Tooshoo.
„ Hoh, Arcymistrz?” – pomyślała otwierając szeroko oczy – „Pirat musi być kimś ważnym, inaczej nie miałby tak wysoko postawionych przyjaciół.

Diego przyjaźnie mrugnął do niej okiem po czym zatrzymał się na zewnątrz:
– Lester? – Murdra usłyszała go zza drzwi. Spojrzała przez ono i zobaczyła Diego wraz z wytatuowanym przyjacielem stojącym na dziedzińcu.
– Wyglądasz na zaskoczonego – zauważył Lester.
– Myślałem, że rozpocząłeś nową karierę w armii Ethorna – zaśmiał się Diego, po czym klepnął Lestera w ramię.
– Oh, to nie zabawa dla mnie. Poza tym nie mam na to czasu – Lester przeszedł obok Diego i udał się do wnętrza Karczmy.
„Coś jest nie tak” – pomyślała Murdra, patrząc spod oka na Lestera.
Na jego czole znajdowała się zaschnięta krew, a jego ubrania były całe w ciemno – brązowych plamach.  Diego równie szybko spostrzegł ślady krwi. Udał się za swoim przyjacielem do wnętrza tawerny, po czym przyjrzał się mu od stóp do głów:
– Jak udało ci się uciec – spytał.
Lester uśmiechnął się:
– Mieliśmy mała pogawędkę z oficerem.
Diego popatrzył na przyjaciele ze sceptycznym wzrokiem:
– I to wszystko?
– Tak – odpowiedział zdawkowo.
Murdra nie kupowała tej historyjki. Kolczasta pałka wiszące u pasa Lestera ostatnim razem była nieskazitelnie czysta. Oświadczył wtedy oficerowi, że jej nie potrzebuje. Teraz czub pałki był pokryty skorupą zaschniętej krwi.
– Oficer nie wyglądał na człowieka, z którym dałoby się coś zdziałać poprzez rozmowę – Murdra chrząknęła.
– Oficer nie miał nic przeciwko temu? – dopytywał się Diego.
– Cóż, mój przyjacielu, nie miał wyboru – tłumaczył Lester – skręciłem kostkę przez co zostaliśmy za zakrętem, nieco z tyłu. Wtedy przeprowadziliśmy małą dyskusję, jak mężczyzna z mężczyzną.
To musiało być coś pokroju ostrej debaty – Diego zaśmiał się.
– Dlaczego?
Diego pokazał na czoło Lestera:
– Bo jesteś we krwi.
Ten wytarł swoje czoło, po czym zaczął ścierać jakieś zaschnięte plamy krwi między placami:
– To nie moja krew.
– Oczywiście, że to nie twoja krew – Diego usiadł przy swoim stałym miejscu i uśmiechnął się do przyjaciela. Lester przyłączył się do niego i sprytnie zmienił temat:
 – Gdzie jest Gorn?
Diego z uśmiechem odchylił się na krześle:
– W Stewark.
– Co on tam robi?
Diego nie odpowiedział. Odwrócił się do Murdry, która nastawiała uszy:
Dwa kufle miodu, jeśli możesz. Mój przyjaciel na pewne zjadłby również trochę mięsa duszonego z jarzynami.
Gospodynie niepocieszona szła powoli  do kuchni. Podczas gdy przyrządzała mięso i nalewała miodu do kufli, słyszała rozmowę mężczyzn, jednak była ona niewyraźna. Zrozumiała tylko kilka słów. „Strażnik”, „Renwick i „Zdrada”. Diego mamrotał coś o nieufaniu nikomu, szczególnie baronowi. Kiedy skończyła przygotowywanie posiłku i wróciła na salę, dwaj przyjaciel zmienili temat.
Płynę do Setarrif – powiedział Diego, biorąc miód od Murdry – Leję na tą cała paradę Lee i Hagena. A ty?
Murdra postawiła drugi kufel i parująca miskę przed Lesterem:
 – Wracam na bagna – odpowiedział – Może Milten będzie potrzebował mojej pomocy . Oczywiście ja również leję na to wszystko tak samo jak ty, mój przyjacielu, z tym, że z innego kierunku.
Mrugnął do Murdry:
– Przydałoby się trochę chleba.
Murdra ze złością kiwnęła głową i udała się z powrotem do kuchni. Ledwie wbiła swój nóż w bochenek chleba, kiedy usłyszała jakieś głosy dochodzące z dziedzińca.
– Za chwilę opróżnię cały kufel – słyszała krzyki Rautera i gromki śmiech.
„To tyle, jeśli chodzi o podsłuchiwanie” – pomyślała. Ludzie z gildii wojowników głośno weszli do środka karczmy domagając się miodu. Murdra sięgnęła za szmatę na ramieniu i cisnęła nią o ladę.
– Najpierw chleb, potem miód – westchnęła. Przynajmniej wrócili jacyś stali klienci.