Myrtana chyli się ku upadkowi. Orkowie zacieśniają krąg wokół wyniszczonej krainy, bronionej przez zdziesiątkowane oddziały wierne królowi. Wojska królewskie są marnie wyposażone, odkąd wydobycie magicznej rudy zostało wstrzymane. Ruda, która ongi dała królestwu potęgę, chwałę oraz szacunek stała się jego zgubą. Ciężko jest się oprzeć wrażeniu, że król Rhobar, niby prawy oraz mądry władca, strategiem jest dość kiepskim. Nawet najgłupsze dziecko sięgając po papierosy do kredensu rodziców ma w zanadrzu jakiś plan B („widziałem, jak Reksio je wypalił, ale nie mogłem go powstrzymać, bo nie wolno mi się do kredensu zbliżać”).
Tymczasem król Rhobar nie miał. Dopóki w kopalniach doliny Khorinis dobrze pilnowani więźniowie wydobywali rudę, gospodarka miała się świetnie, a królewska armia była niepokonana. Lecz gdy jeden ze skazańców zdołał zniszczyć magiczną barierę i uwolnić w ten sposób swoich towarzyszy niedoli, Myrtana popadła w wojnę domową. Problem wewnętrzne uniemożliwiły skuteczną walkę z orkami. Każdy władca i każdy strateg wie, że wojny prowadzonej na dwóch frontach wygrać się nie da. Dlatego Robert the Bruce przekonywał Williama Wallace’a, by ten zawiązał przymierze z panami Szkocji zanim zdecyduje się na otwartą wojnę z Anglią. (Tak było w filmie, w rzeczywistości Wallace szukał dodatkowo przymierza znacznie bardziej wyrafinowanego – z Francją.) Z resztą tak daleko sięgać nie trzeba.
Gdy Bolesław Chrobry, uwikłany w nieustające zatargi z Niemcami, zażądał od Jarosława Kijowskiego jego córki Przecławy, a ten mu odmówił, będąca w powijakach Polska znalazła się między młotem, a kowadłem – nie ostatni raz w swojej historii. Wówczas Chrobry przełknął dumę i nie dość, że doprowadził do przymierza z Niemcami, to jeszcze zdołał pożyczyć od świeżego sojusznika trzystu ciężkozbrojnych rycerzy i wraz z nimi udał się na wschód. Kijów spacyfikował (w żadną bramę, żadnym późniejszym Szczerbcem nie wyrąbał, gdyż Brama Kijowska wybudowana została już po jego śmierci), a Przecławę zgwałcił. Nawet jeśli nie głową tę strategię opracował, to dobrze mu to działanie poszło – Polskę obronił, a jeszcze własnym lędźwiom ulżył.
{youtube}https://www.youtube.com/watch?v=7UCdIa741tg{/youtube}
Tymczasem król Rhobar zdaje się nie bardzo wiedzieć, z którym wrogiem najpierw się uporać – czy wewnętrznym, czy zewnętrznym. Spędza czas na zamartwianiu się tym, że o jego potężnym ongi królestwie słuch za chwilę zaginie. Pewną nadzieją na poprawę istniejącej sytuacji jest bardzo spóźniona idea, by posłać do kopalni w dolinie Khorinis setkę najlepszych paladynów pod wodzą lorda Hagena. Wyprawa ma zaprowadzić tam jako taki porządek i dostarczyć do stolicy transport magicznej rudy. Zważywszy jednak na fakt, że lord Hagen dostaje do dyspozycji ostatni królewski statek, a morza już od dawna pozostają we władaniu orków, podejrzewać należy, że raczej król Rhobar nie zdoła wydobyć Myrtany z tego bigosu.
I w tym momencie rozpoczyna się akcja drugiej części „Gothica”. Wspaniałej i bardzo niedocenionej gry fabularnej, acz przyznać trzeba, że mnogością niedopracowanych elementów zasłużyła sobie na swoje niewystarczająco gorące przyjęcie. Jednak wypowiedzi członków zespołu Piranha Bytes (swoją drogą ładna gra słów) świadczą o tym, iż dobrze zdają sobie sprawę zarówno z tego, co udało im się zrobić naprawdę dobrze, a co schrzanić i gotowi są tę wiedzę spożytkować w praktyce. Główny bohater opuszczającym swoje naturalne więzienie, w którym spędził kilka tygodni zasypany kamieniami w trzęsieniu ziemi kończącym pierwszą część, wychodzi na świat osłabiony i wyniszczony. Tym samym swój rozwój rozpoczyna z powrotem od początku i żaden import herosa z pierwszej części gry nie wchodzi w rachubę. Aby jednak osłodzić mu tę niedyspozycję, pojawia się w drugim „Gothicu” obsługa myszki z prawdziwego zdarzenia, tekstury zyskują na swojej rozdzielczości, a postacie na poligonach(czyli większej szczegółowości stroju i wyglądu)