na nasze konwoje i dostawy. Gomez zdaje się póki co to akceptować, chociaż nie wiem jak
długo.
Mężczyźni ruszyli dalej, wciąż rozmawiając.
– A co z trzecim obozem? Czemu mówisz na nich świry? – zapytał skazaniec.
– To najmłodszy z trzech obozów. Założony przez Y’Beriona. Nazywają siebie Bractwem
Śniącego, Śpiącego czy jakoś tak. W każdym razie są to świry, którzy uważają, że ich
zmyślone bóstwo wyciągnie ich stąd – Diego zaśmiał się pod nosem. – Na twoim miejscu
trzymałbym się od nich z daleka. Poza tym Obóz mają na bagnie, a przeklęte miejsce do
życia – zaufaj mi.
Szli dalej, schodząc w dół Doliny. Na horyzoncie wyłaniał się ciemny, gęsty las. W oddali
słychać było ćwierkanie ptaków, a także szum rwącej rzeki. Będąc już na płaskim terenie
zatrzymali się, mając przed sobą dwóch nieznajomych, ubranych w skórzane uniformy, z
chustami w kolorze błękitu, które oplatały ich szyje.
– To są właśnie ludzie z Nowego Obozu – powiedział stłumionym głosem Diego. Po chwili
dwójka odwróciła się w jego stronę.
– Ach, nowa twarz! – powiedział jeden z nich pełny entuzjazmu.
– Lepiej uważajcie, bo mi zwierzynę spłoszycie – dodał drugi już z mniejszym
zadowoleniem.
– Jestem tu nowy! – odpowiedział pewnym głosem kompan Diego.
– Tak, widzimy! Ja jestem Ratford, a ten obok mnie to Drax. Nie przejmuj się, że jest trochę
poddenerwowany, ale od rana próbujemy coś upolować i w końcu mamy okazję.
– Na co polujecie? – zapytał Diego, chcąc włączyć się w rozmowę.
– Ścierwojady, a na co innego – Ratford przerzucił wzrok na nowego. – Uważaj nowy, idąc
dalej w las ścierwojady to będzie najprzyjemniejsza zwierzyna z jaką będziesz miał do
czynienia. Tylko nie myśl, że wszyscy tutaj są tacy mili… niektórzy zabiliby cię nawet dla
tego zardzewiałego miecza, który masz przy sobie.
W oddali, w głębi lasu było widać kilka osobników tych ptaków. Ścierwojady były wielkimi
ptaszyskami, poruszającymi się obunóż. Nie posiadały skrzydeł, toteż nie umiały latać. Były
za to bardzo dobrymi sprinterami. W ułamku sekund potrafiły dobiec do intruza, zabijając go
ostrym jak brzytwa dziobem. Zazwyczaj trzymały się w grupie, dlatego tym bardziej
stanowiły duże zagrożenie dla pojedynczego myśliwego.
– Czy możecie naprawdę się przymknąć? – wtrącił Drax, będący w gotowości do upolowania
zwierzęcia.
Na te słowa Diego i jego kompan nie kontynuowali rozmowy. Usłyszeli tylko po chwili jęk
ptaszyska i huk spadającego cielska na ziemię. Zwrócili się w stronę Starego Obozu i po
paru minutach byli już na moście.