Romek
Risen 2: Mroczne Wody

Kolejny dzień nastał, a wraz z nim kolejny myślę, że ciekawy artykuł związany z serią Risen.

Risen- gra dla mas czy hermetyczny produkt dla fanów twórczości PB ?

Najważniejszym celem twórców współczesnych gier, jest maksymalny zysk. Nic w tym dziwnego, w końcu z tego żyją. Żeby osiągnąć takowy, produkt powinien osiągnąć sukces ciesząc się popularnością wśród odbiorców, co przekłada się na wyniki sprzedaży. Jak to zrobić? Coraz częściej twórcy i producenci dochodzą do wniosku, że aby produkt się sprzedał, musi być w jak najwyższym stopniu umasowiony, czyli trafić w gusta jak największej liczby graczy. Realizuje się ten postulat maksymalnie ułatwiając rozgrywkę, po przez zastosowanie rozbudowanego systemu samouczków, podpowiedzi itp. W grach spod szyldu cRPG oznacza to, m.in. : uproszczony rozwój postaci, ograniczenie dialogów do niezbędnego minimum, system mini map z zaznaczonymi celami aktywnych zadań itp. Zresztą, dotyka to wszystkich gatunków, ale RPG obok wszelkich strategii, należał do tych najbardziej wymagających, siłą rzeczy przyciągając bardziej zaawansowanych, nastawionych na wyzwania graczy.

Do póki gry tworzyli pasjonaci, chcący ze swojej pracy po prostu żyć, lecz nie robić kokosowych fortun: pracowali według własnych założeń, w których idea i sedno gry były najważniejsze, a gracz miał się podporządkować zastanym regułom i panującym zasadom. Taka polityka obarczona była sporym ryzykiem, bo albo gra stawała się kultowa, albo trafiała w próżnię. Zdarzały się również stany pośrednie, nie w tym jednak rzecz…
Obecnie, gdy rekiny szeroko rozumianego show bussinesu, zaingerowały w rynek elektronicznej rozrywki (orientując się jak wielki jest potencjał tego sektora- zyski), sprawa często sprowadza się do wyników finansowych i do wolnorynkowej drapieżnej konkurencji. Dlatego developer robi grę z założenia: prostą, łatwą i przyjemną- taką na dwa, trzy posiedzenia przed monitorem, bo przecież trzeba wyciągnąć kasę za nowy produkt, przy którym znowu posiedzimy kilka godzin zaledwie… i tak w kółko.

Na przedstawionym powyżej tle, wszelkie produkcje sygnowane marką PB (zaczynając od serii Gothic, a kończąc na interesującym nas Risen), jawią się jako hermetyczne, by nie powiedzieć niszowe. Pytanie tylko, czy to źle? Dla kieszeni twórców- być może, dla fanów i dla wartości samej gry- na pewno nie. Inna sprawa, że należałoby się zastanowić co dla kogo znaczy hermetyczność, czy niszowość. Jeżeli porównamy Risen do mega hitów, wychodzących z pod klawiatur mega molochów developerskich, liczących sobie kilkaset dusz i ogromne zaplecze finansowe (umocowane nierzadko w Hollywood lub wielkich korporacjach), to patrząc na osiągane nakłady przez tandem Piranha Bytes – Deep Silver , rzeczywiście możemy mówić o hermetyczności tytułu. Gdy spojrzymy na Risen przez pryzmat ogólnie sprzedanych kopii na całym świecie, przez liczbę portali fanowskich i przez prężność działań społeczności skupionej wokół Risen, wtedy zmienia się percepcja postrzegania tej skali, według której szafuje się wyroki o tym co niszowe i hermetyczne, a co nie.

 

 

Widzieliśmy na własne oczy, co znaczy bezmyślny pęd za zyskiem (np. Arcania G4). Nieprzemyślana próba zdobycia szerszego rynku, kosztem fanów potraktowanych jak idiotów, skończyła się strzałem w stopę- delikatnie mówiąc. Celniej można by to ująć, mówiąc o samobójczym pchnięciu rytualnym mieczem samurajskim we własne wątpia. Prosty przykład, że nie zawsze nakierowanie produktu na masowego odbiorcę zdaje egzamin, szczególnie gdy próbuje się osiągnąć ów cel, na fundamentach ugruntowanej już serii, mającej swój klimat i charakterystyczne cechy, stanowiące o jej atrakcyjności.

Na nasze szczęście PB ze swoim Risen nie podąża tą ścieżką, a nowa odsłona, po mimo wielu wręcz rewolucyjnych zmian, zapowiada się na godną kontynuatorkę marki. Zmiany można i należy wprowadzać, bo ich brak równa się regresowi. Kto stoi w miejscu, ten się uwstecznia. Trzeba jednak robić to z umiarem i tam, gdzie jest konieczne, pozostawiając sprawdzone i dobrze funkcjonujące patenty. Takie podejście stosują developerzy z PB i zdaje się, iż metoda zdaje egzamin.
Czy więc Risen jest grą hermetyczną? W wolnorynkowym kontekście tego pytania, zapewne tak. Rozpatrując sprawę z pozycji gracza siedzącego wieczorem za klawiaturą komputera z szerokim uśmiechem na twarzy- już nie koniecznie.
W ostatecznym rozrachunku liczy się jakość i wartość samej gry. Wtedy produkt broni się sam, a rynek i czas weryfikuje założenia. Jeżeli seria trwa, a liczna rzesza graczy niecierpliwie czeka na kontynuację… znaczy, że bez względu na etykietkę, strategia jest prawidłowa.